- II wojna światowa Forum dla miłośników Historii i wojen http://www.klumb.pun.pl/index.php - Front Zachodni http://www.klumb.pun.pl/viewforum.php?id=14 - Ardeny http://www.klumb.pun.pl/viewtopic.php?id=72 |
Bleidd - 2008-12-12 16:52:37 |
6 czerwca 1944 r., wojska alianckie wylądowały na plażach Normandii, tworząc długo oczekiwany przez Stalina drugi front. Po dramatycznych bitwach Niemcy musieli rozpocząć odwrót. Kolejno odbijano z ich rąk Francję, Belgię i część Holandii. Wojska niemieckie wycofały się aż do linii Zygfryda, ogromnie wydłużając tym samym linie zaopatrzeniowe Sprzymierzonych. Alianci nie posiadali żadnego stałego portu aż do 4 września, kiedy zdobyta została Antwerpia, co sprawiało, że coraz częściej zaczynało brakować zaopatrzenia. Nie można już było kontynuować ofensywy na tak dużą skalę i trzeba się było skoncentrować na wybranych odcinkach frontu. We wrześniu przeprowadzona została operacja "Market-Garden", która miała na celu zdobycie Zagłębia Ruhry i zakończenie wojny w ciągu kilku miesięcy. Niestety z różnych względów nie powiodła się ona. Wykorzystując to Niemcy postanowili zreorganizować swoje siły na zachodzie i odtworzyć rozbite dywizje. Mimo zwycięstwa pod Arnhem (operacja "Market-Garden") sytuacja Wehrmachtu była fatalna na praktycznie każdym froncie. Biorąc pod uwagę front zachodni istniały dwa rozwiązania. Zebrać wszystkie siły i przeprowadzić jakiś kontratak, lub szybko reorganizowane i nowo tworzone dywizje użyć jako odwody na najbardziej zagrożonych odcinkach frontu (szczególnie na wschodzie, gdyż Armia Czerwona szykowała się do wznowienia natarcia). Biorąc pod uwagę ogrom frontu wschodniego oraz liczbę walczących tam jednostek, nie było mowy o przeprowadzeniu tam ataku. OKW musiało więc albo kontynuować obronę strategiczną na wszystkich frontach albo zebrać wszystkie siły i przeprowadzić desperacki atak na zachodzie. Jeśli teraz weźmie się pod uwagę sytuację, w jakiej znalazła III Rzesza, to jedyną rozsądną decyzją był wybór drugiego wariantu, czyli doktryny ofensywnej. Jeśli Hitler zdecydowałby się na obronę, to oprócz przedłużania wojny nic by to mu nie dało. Liczył on także na swoją Wunderwaffe (czyli "cudowną broń"), którą były pociski V2. Jednak nie były one jeszcze doskonałe i co najważniejsze, nie posiadały wystarczającego zasięgu, aby dolecieć do Anglii. Hitler miał cały czas nadzieję, że te pociski mogą odwrócić bieg wojny. Biorąc pod uwagę relację świadków, którzy przeżyli ostrzał tymi pociskami, muszę się z nim zgodzić, choć nie do końca. W obecnej fazie wojny już nic nie mogły one zmienić, ale jeśli zostałyby użyte jakiś czas przed lądowaniem w Normandii na większą skalę, to nie wiadomo, jak potoczyłyby się dalsza wojna. Miały one także wielkie znaczenie psychologiczne, gdyż praktycznie nie było przed nimi obrony. Jednak teraz, po udanym lądowaniu na francuskich plażach nie było już mowy o psychicznym załamaniu się angielskiego społeczeństwa. Zresztą Hitler potrzebował Francji, aby pociski mogły dolecieć na wyspy. Liczył on także na osłabienie albo wręcz rozłam koalicji, co umożliwiłoby mu podjęcie jakiś negocjacji. Jednak do tego potrzebny był jakiś sukces. Rozpoczęto więc przygotowania do kontrnatarcia. Za główny cel uznano Antwerpię. Analizując pozycję wrogich wojsk, OKW doszło do wniosku, że najlepszym miejscem do przeprowadzenia ataku będzie teren Ardenów. W tym czasie nasiliły się napięcia pomiędzy dowódcami niektórych regionów, a Hitlerem i Jodlem. Ci pierwsi żądali nowych jednostek, aby zlikwidować sytuacje kryzysowe na swoich odcinkach frontu, natomiast ci drudzy zamierzali zatrzymać wszystkie nowe siły do ofensywy, tym samym akceptując dalsze straty terenu. Jednak niektórzy w sztabie Hitlera nie do końca zgadzali się z nim. Model i von Rundstedt twierdzili, że wyznaczone cele są zbyt daleko i nie ma żadnych szans, aby je osiągnąć. Opracowali oni nowy plan, który nazwany został "małym rozwiązaniem". Uwzględniał on problemy z zaopatrzeniem, manewrowaniem wojskiem w trudnym terenie, przewagę aliancką w powietrzu oraz ograniczone siły niemieckie. Operacja miała zostać przeprowadzona w stosunkowo krótkim czasie, mogła zadać przeciwnikowi duże straty i pozwalała skrócić front. Plan był o wiele bardziej realistyczny i miał praktycznie 100% szanse powodzenia, jednak został natychmiast odrzucony przez Hitlera i Jodla. Jednak to "małe rozwiązanie" nie poprawiłoby sytuacji w tak zasadniczy sposób jak operacja "Wacht Am Rhein" (czyli "Straż nad Renem". Taki kryptonim nadano planowanej ofensywie, aby w razie przecieków, Alianci myśleli, że jest to jedynie akcja mająca na celu obsadzenie wojskiem regionów nad Renem i przygotowanie obrony). Hitler wolał więcej zaryzykować i w razie sukcesu więcej zyskać, co było chyba zrozumiałe. Zaraz po zakończeniu ofensywy, wszystkie rezerwy miały zostać przerzucone na wschód, w celu wzmocnienia obrony. Jednak, aby tak się stało ofensywa musiała zostać przeprowadzona bardzo szybko. Termin operacji zależał od trzech czynników: tempa regeneracji jednostek po przegranej we Francji, tworzenia nowych dywizji oraz najważniejszego czynnika, czyli pogody. Czekano aż pogoda się pogorszy i będzie się utrzymywała tak przez dłuższy czas, dzięki czemu odcięte zostanie lotnictwo alianckie. Operacja mogła się powieść pod warunkiem sprawnego i bezbłędnego dowodzenia, utrzymania się złej pogody oraz wykorzystania słabych punktów przeciwnika. Jednak pierwszy błąd, jak uważał już przed bitwą Guderian, popełniono przy zmianie daty natarcia z 10 na 16 grudnia, gdyż zwycięstwa można się było spodziewać tylko w razie błyskawicznego przełamania linii obronnych, sforsowania Mozy w ciągu kilku dni oraz dotarcia do Antwerpii do 25 grudnia. Tylko wtedy można było w porę wycofać rezerwy i przenieść je na wschód. |